BRONZ (Epoka B'u).
Archeologia przedhistoryczna, nauka-mówiąc nawiasem zaledwie w kolebce będąca, utrzymuje, że wszystkie cywilizowane narody przeszły przez trzy wyraźnie po sobie następujące epoki przemysłowe: epokę kamienia, bronzu i żelaza. W tem następstwie widzi archeologia niezmienne prawo, któremu ma każdy naród podlegać. I w tym to szczególe właśnie wielkie jest tej nauki złudzenie. By się o tem przekonać, dosyć odwołać się do dziejów współczesnych, które nam ukazują pewne ludy na wyspach Oceanu Spokojnego, prawie niepostrzeżenie przechodzące od głębokiego barbarzyństwa do wyrafinowanej europejskiej cywilizacyi. Mieszkańcy wysp Taiti, naprzykład, nie dawniej jak sto lat temu, znajdowali się w pełnym rozkwicie epoki kamienia, nieznającej najprostszych sprzętów domowych. W ciągu niespełna dziesięciu lat, jak mówi Cook, który wyspy te zwiedzał, odrzucili grube swe narzędzia i sprzęty domowe, a na ich miejsce przyjęli europejskie.
Na wyspach Sandwich przemiana ta była jeszcze --jeżeli nie raptowniejsza, to przynajmniej całkowita i zupełniejsza. Jeszcze w końcu zeszłego wieku pogrążone w ciemnocie grubego barbarzyństwa, dziś nie mają nic do pozazdroszczenia starej Europie, od której przyjęły wszystkie urządzenia społeczne.
Gdyby postęp przemysłowy wytwarzał się samodzielnie w łonie jakiegoś ludu, to łatwo możnaby przypuszczać, że tam przejście od barbarzyństwa do cywilizacyi odbywało się stopniowo; ale historya i archeologia jednozgodnie świadczą, że rzeczony postęp cywilizacyjny zazwyczaj bywa wprowadzany z zewnątrz, lub przez zetknięcie się danego ludu z narodem więcej oświeconym. Przynajmniej nie widziano nigdy, aby ludy dzikie przechodziły same przez się do cywilizacyi. Niema więc żadnej konieczności, aby pierwotni mieszkańcy Europy podlegali stopniowemu rozwojowi, wyrażonemu przez trzy rzeczone epoki. Przypuśćmy jednak na chwilę, że rzeczy szły takim a nie innym porządkiem. W zagadnieniach tego rodzaju fakta decydować powinny. Posłuchajmy tedy, co one nam powiedzą.
Nasamprzód trzeba wyznać, że fakta przyznają słuszność tym, co sądzą, że początkowo w większej części Europy kamień był w powszechnem użyciu z wyłączeniem wszelkich metalów. Ale o tem na innem miejscu szczegółowo mówić będziemy. (ob. art. Kamień (Epoka K'a)).
Tutaj pokrótce roztrząśniemy pytanie, czy bronz ma także swoją odrębną epokę.
Ważne i wspaniałe dzieło o tym przedmiocie ogłosił w r. 1878 archeolog nowej szkoły, Chantre. („L'age du bronz” 3 tomy in 4-o z rycinami). Uwzględnia on skrupulatnie w swej pracy wszystkie odkrycia, dokonane do tego czasu we Francyi i w Szwajcaryi. Ogólna liczba zebranych do owego czasu przedmiotów z bronzu dochodziła do 32,418 sztuk. Niewielka to rzecz, jeżeli się zważy na obszar terytoryum, które okazów tych dostarczyło, a nadewszystko jeżeli się uwzględni to, że w powyższej liczbie znajduje się mnóstwo szpilek i innych drobnych przedmiotów codziennego użytku pochodzących ze wszystkich czasów, a szczególnie z epoki rzymskiej. Miecze, stanowiące część zbioru najwięcej charakterystyczną, nie przewyższają liczby 500 sztuk. Siekierki dochodzą co prawda do poważnej liczby 10,000 sztuk, ale po większej części są bardzo małe i bez wątpienia muszą to być vota jakieś, pochodzące z czasów gallijskich, a może nawet jeszcze późniejsze. Kilka tysięcy (zdaje się z górą 4,000) tych przedmiotów znaleziono w jednem miejscu - w Maure (Ille-et-Vilaine). Inne miejsca dostarczyły podobnych przedmiotów w równie wielkiej ilości. Skąd widać, że ilość wykopalisk nie jest zbyt wielka. Gdyby nawet było ich więcej, to zdaje się, że sama ich mnogość nie upoważniałaby jeszcze do twierdzenia o istnieniu epoki bronzu, boć przecież przemysł bronzowy, choćby najbardziej rozpowszechniony, mógłby się rozwijać obok przemysłu żelaznego. Co właściwie byłoby bardzo pożądane, to dane stratigraficzne, podobne do tych, jakich istnienie stwierdzimy, gdy mówić będziemy o epoce kamienia, to znaczy wykopaliska archeologiczne, zawierające przedmioty z kamienia, z bronzu i z żelaza, kolejno w danym porządku jedne nad drugimi poukładane; otóż właśnie wypadków podobnej superpozycyi wykopalisk brak nam, zdaje się, najzupełniej. Natomiast powołują się archeologowie na trzy czy na cztery setki wykopalisk rozmaitej nazwy, w których bronz spotyka się wyłącznie, nie pomieszany z wyrobami żelaznymi. W tych wykopaliskach widać pełno przedmiotów nowych, „dających się porównać z tandetą wędrownego kupczyka,” dlatego też te wykopaliska nazwano Skarbami (29 wypadków). W innych znów wykopaliskach mamy zbiór sprzętów zużytych i połamanych, zebranych jakby stare żelastwo na przetopienie, co im zyskało nazwę „cachettes de fondeurs” schowanka odlewników (67 wypadków). Indziej znów znajdowano też same rodzaje przedmiotów w torfowiskach, w bagnach, na dnie rzek, w grobowcach i kurhanach. Być może, iż to są święte jakie depozyty, bóstwu jakiemu w darze składane, zgodnie z pewnemi podaniami i danemi historycznemi.
To wszystko zaś czy wystarcza do utworzenia epoki bronzu? Można wątpić o tem; to też pojmujemy doskonale; dla czego niektórzy archeologowie i uczeni, jak Aleksander Bertrand, odrzucają istnienie takiej epoki. Jednakże, jeżeli dla utworzenia epoki bronzu ma wystarczać ten jeden warunek, aby bronz w narzędziach danego kraju poprzedzał żelazo, to istnienie epoki bronzu w krajach europejskich zdaje się być bardzo prawdopodobnem. Historya i archeologia Wschodu stwierdzają, że bronz był - jeżeli nie pierwszym ze znanych metalów, to przynajmniej najczęściej używanym w pierwotnych cywilizacyach. Zastanawiają się tylko jeszcze uczeni nad pytaniem, czy Egipt znał żelazo, bronz bowiem zaspakajał prawie wszystkie wymagania jego wczesnej cywilizacyi. Fenicya, która przeważnie od Egiptu zapożyczyła swą sztukę i przemysł, zostawiła nam bardzo mało wyrobów żelaznych. O jednym tylko podobnym przedmiocie wspomina Georges Perrot we wspaniałem kilkotomowem swem dziele, poświęconem sztuce fenickiej. („Histoire de l'art dans l'antiquité”, t. III, Hachette 1885, str. 874). Przemysłowi Fenicyanie używali do swych wyrobów złota, srebra, a przedewszystkiem bronzu. „Fenicyanie umieli hartować bronz i podnosić jego wartość" (str. 866. Tamże); to też ten metal stanowił główny artykuł ich zbytu, i to do czasów bardzo późnych, co najmniej aż do V wieku przed erą chrześcijańską, do tego bowiem przeważnie czasu należą opisywane przez Perrot'a okazy (str. 874).
Że bronz był wcześniej w użyciu niż żelazo, lepiej jeszcze stwierdzają ostatnie poszukiwania Schliemanna w Troi, w Mycenie i w Tyrincie. W żadnem z miast przedhistorycznych, których istnienie w tych miejscowościach stwierdził niemiecki uczony, najmniejszego nie znalazł przedmiotu z żelaza, podczas gdy mnóstwo ich znajdował wyrobionych z bronzu i z miedzi, jak również z kamienia.
Odkryciom archeologicznym przychodzą z pomocą świadectwa pisane. Vedy, święte księgi Hindusów, nawet nie wspominają o żelazie, cokolwiekby o tem prawili niedokładni ich tłómacze. Pentateuch wspomina żelazo trzynaście razy, podczas gdy wyraz bronz spotyka się tam czterdzieści cztery razy. Homer i Hezyod, najdawniejsi pisarze greccy, na każdym kroku mówią o bronzie, a o innych metalach ledwie wspominają. Nawet jeden z nich, Hezyod, wyraźnie powiada, że bronz wcześniej odkryto, aniżeli żelazo. W późniejszych wiekach Herodot poucza (lib. I cap. 215-216), że za jego czasów Massageci, lud dosyć wysoko w cywilizacyi posunięty, nie znali innych metalów nad złoto i bronz, z których wyrabiali siekiery, dzidy, strzały, hełmy, przepaski na konie, uzdy, wędzidła, sprzączki przy końskiej uprzęży i t. p.
Jak widać, żelazo grało drugorzędną rolę w domowych sprzętach starych wschodnich cywilizacyi; a właśnie tym wschodnim cywilizacyom, przedewszystkiem zaś fenickiej, zawdzięczamy wprowadzenie metalów do naszych europejskich krain. W istocie, Fenicyanie był to lud na wskroś kupiecki i żeglarski. Oni to zmonopolizowali w pewnem znaczeniu kupiectwo w starożytności i już bardzo wcześnie posiadali swe osady czyli kolonie na wybrzeżach Afryki, a nawet w Hiszpanii, te zaś osady były znów z kolei nowemi ogniskami, ułatwiającemi posuwanie coraz dalej na zachód kupieckich stosunków.
Na wyrób bronzu do hadlowej wymiany potrzebna była cyna, wiadomo bowiem, że bronz nie jest ciałem niezłożonem, lecz mieszaniną dziewięciu części miedzi i jednej części cyny. Miedź znajdowała się wszędzie potrosze. Egipcyanie i Fenicyanie mieli jej poddostatkiem, pierwsi na półwyspie Synajskim, gdzie ją wydobywali przy pomocy krzemiennych narzędzi, drudzy zaś, Fenicyanie, na wyspie Cyprze, tak bogatej w rudę miedzianą, że od niej otrzymała swą łacińską nazwę (cuprum). Cyna była mniej rozpowszechniona. Dwie jej główne kopalnie, znane niewątpliwie w najodleglejszej starożytności, znajdowały się na dwóch przeciwległych krańcach ówczesnego świata, z jednej strony w dzisiejszem hrabstwie Cornvallis, w Anglii, i na przyległych jej wyspach Sorlingues, - z drugiej na półwyspie Malacca i na wyspie Banca, położonej między Sumatrą a Borneo. Wprawdzie, znajdowała się jeszcze cyna w pewnej ilości w Penestin, w Morbihan, oraz w północnej Hiszpanii i Portugalii, ale wątpliwa rzecz, czy z tych kopalni korzystano kiedy należycie.
Nie wiemy również, czy kopalnie, położone na dalekim wschodzie, dostarczały początkowo cyny Egipcyanom. Możliwe to ze względu na wczesną cywilizacyę tego kraju, ale pewności żadnej pod tym względem nie mamy. A przeciwnie, wiemy, że fenickie kupiectwo zachodziło aż do W. Brytanii, i to już na jakie ośm lub dziesięć wieków przed naszą erą, - jeżeli nie dawniej jeszcze.
Słusznie mogą nas dziś zastanawiać także morskie wyprawy, przedsiębrane w czasach tak odległych, zwłaszcza jeżeli się zważy przestrzeń dzielącą obie krainy Fenicyi i Brytanii, jak również ciemnotę głębokiego barbarzyństwa na ówczesnym Zachodzie Europy. Ale nie trzeba zapominać, że Fenicya miała oddawna swe handlowe osady, rozrzucone na całej przestrzeni dróg znanych, że to te osady właśnie, jak Kartagina, Kadyks i in. wysyłały często żeglarzy szukać cyny na wyspach Kassiteridzkich (Sorlingues), i rozsprzedawać ją następnie na wybrzeżach morza Śródziemnego. Tym sposobem nie będą się wydawały nieprawdopodobnemi podróże Himilkona, a później Piteasza wzdłuż zachodnich wybrzeży Iberyi, Armoryki, sięgające aż po wyspy Kassiteridzkie i nawet aż do samej Norwegii.
Grecy i Rzymianie, sami nie mogąc się równać w żeglarstwie z Fenicyanami, próbowali te ich dalekie podróże podać w wątpliwość. Pomimo to, Herodot (I, 115) wspomina około r. 450 przed Chr. wyspy Kassiteridzkie, których zresztą przyznaje, że nie zna. Pliniusz mówi również o tychże wyspach i powiada, że były odkryte przez niejakiego Midacritusa, - może jakiego kupca z Kadyksu.
Nie mniej od danych historycznych, za istnieniem ówczesnych stosunków Fenicyan z północnymi brzegami Europy przemawia bursztyn, znajdowany pomiędzy fenickiemi sprzętami.
Istotnie, nigdzie nie znajdowano bursztynu, tylko na brzegach Bałtyku; to też prawdopodobnie nie był on znany ani Assyryjczykom ani Egipcyanom. (Ob. Perrot: „Histoire de l'art dans l'antiquité”, t. I. str. 840; t. II, str. 708). Tem bardziej przeto uwagi godne, że go widzimy wchodzącym w skład pewnych wyrobów fenickich. (Tamże t. III, str. 854). Homer wspomina o ziarnach bursztynu w naszyjniku, sprzedanym przez jakiegoś kupca fenickiego. (Odyssea, XV, 460). Dowodzi to, że używanie bursztynu i idące za tem stosunki handlowe, sięgają bardzo dalekiej starożytności.
Starożytność fenickiej cywilizacyi potwierdzają Księgi Święte. Gdy Dawid na dziesięć przeszło wieków przed erą chrześcijańską budował sobie pałac w Jerozolimie, z Tyru sprowadził kamieniarzy i cieśli (II Regum V, 11). Później gdy następca jego, Salomon, budował świątynię, udał się nie do innych, lecz do sydońskich robotników, jako najzdolniejszych w obrabianiu drzewa (III Reg. V, 6). Tyryjczyk, Hiram, wykonywa znakomite, ozdobę świątyni stanowiące, roboty z bronzu, w szczególności zaś owo morze bronzowe, - kadź obszerną, opartą na dwunastu wołach, z tegoż metalu ukutych, których opis tyle miejsca zajmuje w III Księdze Królewskiej (Rozdz. VII). Rzecz zastanowienia godna, iż Księgi Święte nie wspominają w tym razie żelaza pomiędzy metalami. Nowy to dowód, że Fenicyanie wcale go nie używali.
Jaką więc naprawdę drogą dążyli kupcy w starożytności do wysp Sorlingues (Kessiterydzkich) i do kraju Cornvallis, gdzie wydobywali cynę? Co prawda, nie wiele nam na tej wiadomości zależy; wszystko jednak dowodzi, że podróż z początku odbywała się morzem.
Wspomnienia o tych śmiałych wyprawach po za słupy Herkulesa, zachowały się w starożytności klasycznej. Później utorowano sobie prostszą drogę po przez Gallię. Diodor Sycylijski opowiada (V, 22), jak za jego czasów sprowadzano cynę z wysp Kassiteridzkich na wyspę Wight, i stamtąd po Sekwanie i Rodanie do Marsylii.
Jakąkolwiek zresztą była ta droga, to jedno zdaje się być pewnem, że w tych częstych podróżach musiały się zawiązać stosunki między kupcami fenickimi a plemionami Galii. Tamci w zamian za konieczne artykuły musieli dawać żywność tym ostatnim, między innymi przedmiotami także - i przedewszystkiem - metale, które sami z wielką zręcznością obrabiać umieli, pomiędzy zaś metalami, jakeśmy widzieli, pierwsze - jeśli niewyłączne - miejsce zajmował bronz. Tym wiec sposobem wyjaśnia się łatwo pochodzenie bronzu w krajach zachodnio-europejskich.
Na poparcie tego przypuszczenia uczeni zaznaczają wschodni a nawet fenicki charakter cywilizacyi epoki bronzowej. Branzolety i rękojeście mieczów tej epoki zdają się być zrobione dla rąk mniejszych niż nasze; odpowiadają one wymiarom rąk Hindusów, starożytnych Egipcyan, najpewniej Fenicyan, ale żadną miarą nie na miarę Celtów ani Germanów. Tak zwana Swastika czyli krzyż, wyobrażony na wielu bardzo przedmiotach bronzowych, tu i owdzie zarówno po Europie jak po Azyi rozrzuconych, jest także dowodem tożsamości pochodzenia bronzu, przynajmniej w pewnej epoce przeszłości. Sam nawet materyał znajdowanych po kurhanach i grobowcach siekierek świadczy na korzyść bardzo rozwiniętych stosunków kupieckich. W 1877 r. zauważono, że na 186 siekierek, znalezionych w Bretanii i złożonych w muzeum Vannes, 171 było wyrobionych z materyału, nie istniejącego w Bretanii, a może nawet w całej Europie. (Ob. Les monuments mégalithiques de tous pays, str. XXXVI). Zresztą wcale nie brak tych siekierek w drobnej resztce narzędzi, pozostałych po Fenicyanach. Podobizny jednej z nich - prawda że bronzowej - podaje Perrot w swem dziele o archeologii. (Hist. de l'art dans l'antiquité, t. III, str. 868).
Wreszcie zauważono, że pewne pomniki, odnoszące się do grupy megalitów, mają charakter czysto fenicki. Takim jest np. grobowiec Kivik w Skanii, którego rzeźby, osoby, miecze, koła o czterech promieniach, pojedyncze i podwójne zygzaki - oznaczają, zdaniem Fryderyka de Rougemont (L'age du Bronze. str. 425), wpływ fenicki.
Inne przedmioty, znajdowane we Francyi, Skandynawii i na wyspach Brytyjskich, były przypisywane również Fenicyanom. Ale pod tym względem trudno jest przyjść do zupełnej pewności, zwłaszcza, że przemysł fenicki jest mało znany, znamienne jego rysy mało wydatne, gdyż główne swe pierwiastki zapożyczył od sąsiednich cywilizacyi egipskiej i assyryjskiej.
Powyższą hypotezę naszą popierają ze swej strony dokonane na przestrzeni dawnej Galii odkrycia archeologiczne. Naprzód zgodność dat historycznych. Świetna epoka fenickiego kupiectwa przypada mniej więcej na czas od XII-go do V-go w. przed Chr., a do tego właśnie czasu, według wszelkiego prawdopodobieństwa, odnieść należy większą część przedmiotów z bronzu, rozrzuconych na wielkiej przestrzeni. Powtóre, przedmioty powyższe odnajdują się przeważnie w kotlinach rzek Rodanu i Sekwany, nad brzegami morza i w ogóle wzdłuż rzek. Dla przekonania się o tem wystarcza rzucić okiem na wyborną kartę metalurgiczną, dodaną do dzieła Chantre'a L'age du bronze.
Nie mogło też być inaczej, jeżeli się przyjmie za zasadę, że nic innego, jak tylko kupiectwo między Wschodem a wyspami Kassiteridzkiemi sprowadziło bronz do Gallii. Wreszcie, wszystko dowodzi, że początkowo bronz był sprowadzany do nas z przemysłowego Wschodu, i że wszystkie dawne archeologiczne bronzy z jednego pochodzą źródła.
W najodleglejszych od siebie punktach Europy też same trafiają się typy. „Większa część mieczów, noży, sztyletów i t. p. rzeczy, powiada Lubbock (L'homme pré historique str. 54), tak doskonale jest do siebie podobna, iż zdawałoby się, że one wszystkie prawie wyszły z pracowni jednego i tegoż samego mistrza. Później niektóre kraje zaczęły same wyrabiać bronz u siebie, o czem świadczą znajdowane tu i ówdzie modele odlewnicze, ale mało go wyrabiano w okolicach dzisiejszej Francyi, gdzie może skutkiem najazdu Gallów, bardzo wcześnie, bo na jakie cztery wieki przed erą chrześcijańską, wyroby bronzowe ustąpiły miejsca wyrobom żelaznym.
Dłużej się bronz utrzymywał na północy Europy, w Wielkiej Brytanii, a zwłaszcza w Skandynawii. Do Danii i Szwecyi zdaje się dopiero w II-gim wieku ery chrześcijańskiej wprowadzono żelazo. To też tam zaprzeczyć się nie da istnienie epoki bronzu: przemawiają za nią warstwy różnych przedmiotów, odnajdywane jedne nad drugiemi w torfowiskach, i zdaje się, iż epoka ta posiada swą odrębną cywilizacyę, wyraźnie różną od epoki kamienia i żelaza.
Sposób grzebania umarłych np. już nie jest ten sam co poprzednio. Od chwili wprowadzenia bronzu inhumacya (grzebanie ciał w ziemi) prawie raptownie ustępuje miejsca paleniu nieboszczyków. Jeszcze w Anglii epoka bronzu zdaje się być dosyć wyraźnie zaznaczona, ale we Francyi trudno dla niej znaleść pomników charakterystycznych. Niektóre pomniki megalityczne i palafitty, czyli mieszkania nawodne, dostarczyły wprawdzie przedmiotów z bronzu dosyć nawet charakterystycznych, ale jedne i drugie pomniki zawierały także przedmioty z kamienia gładzonego, często nawet z wyłączeniem wszelkich metalów. Z tego też powodu dotychczas pomniki te załączano do ery neolitycznej.
Z takiego pomieszania najrozmaitszych danych, taki, naszem zdaniem, wniosek wyprowadzić należy: trzeba wykreślić z dziejów jednę z dwóch epok rzeczonych: albo epokę kamienia gładzonego, albo epokę bronzu. Dla jednej z nich tylko w Europie zachodniej jest miejsce. Pominąwszy kamień i bronz jako materyały, sam przemysł w obu tych mniemanych epokach niczem się od siebie nie różni. Sposób wyrabiania przedmiotów, sposób grzebania umarłych, sposób wyrabiania przedmiotów glinianych wszystko to w obu epokach najzupełniej podobne. (Materiaux 1885 str. 85).
Nie ma żadnej różnicy w zwierzętach dzikich czy domowych, których ślady pozostały na wyrobach przemysłu ludzkiego. Trzeba się więc zgodzić na to i wykreślić z chronologii przedhistorycznej jedną z dwóch epok rzeczonych ale którą?
Był czas, kiedy kurhany - rozumie się źle rozkopywane wydawały same tylko wyroby z kamienia. Również w wielu mieszkaniach nawodnych nie znajdowano żadnego śladu metalu. Wtedy można było wierzyć w epokę neolityczną, ale gdy zaprowadzono bardziej szczegółowe i sumienniejsze poszukiwania, musiano przyznać, że wiele z tych pomników przeszłości, obok przedmiotów z kamienia zawierało także przedmioty z metalów, a szczególnie z bronzu. Od r. 1883 Alexander Bertrand wykazał dwieście pięćdziesiąt kurhanów, zawierających bronz, a z czasem liczba ta jeszcze się zwiększyła. Udowodniono również, że wiele palafitów odnoszonych do epoki kamienia, rzeczywiście zawierało metal.
Najlepiej więc będzie na teraz zaniechać wyrażeń „epoka neolityczna,“ „epoka kamienia," a zastąpić je wyrazem „epoka bronzu." Zapewne w początkach tej ostatniej epoki, kiedy bronz nie był jeszcze wprowadzony do Europy zachodniej, albo też nie zdążył się jeszcze upowszechnić, z kamienia wyrabiano konieczne do życia narzędzia. Dlatego to trafiają się wykopaliska z tego czasu, - może nawet liczne, w których niema ani odrobiny metalu, nie mniej jednak wykopaliska te są współczesne albo prawie współczesne odnajdowanym gdzieindziej przedmiotom z bronzu i noszą na sobie znamiona tejże samej cywilizacyi. Również obok kurhanów i budowli nawodnych, zawierających przedmioty z bronzu, znajdą się też bezwątpienia wykopaliska i tym podobne pomniki przeszłości z przedmiotami z żelaza, ale te, bardzo zresztą nieliczne, niczego więcej dowodzić nie będą, jak tylko, że przemysł żelazny zaczął się już przedtem, zanim zaniechano wznosić kurhany i tym podobne pomniki przeszłości. Pomniki te w istocie mogą pochodzić z epoki żelaza, jeśli zawarty przez nie metal będzie rzeczywiście tak dawny, jak one same, ale to bynajmniej nie przeszkadza, aby inne im podobne pomniki należały do epoki bronzu.
Zestawiając wszystko, cośmy dotąd powiedzieli, przychodzimy do wniosku, że dla krajów północnej Europy należy przyjąć istnienie epoki bronzu, z uczynionem jednak powyżej zastrzeżeniem, t. j. że tę ostatnią epoką postawimy na miejsce epoki neolitycznej. Lecz pytam, czy rzeczona epoka bronzu nie dałaby się podzielić na rozmaite okresy?
Próbowano tego, ale bez skutku. Chantre w poważnej swej monografii dzieli ją podług miejscowości, zawierających wykopaliska o odmiennych cechach charakterystycznych, na trzy okresy: Cewenneński, Rodański i Meringeński, od nazw trzech miejscowości: Cevennes, Rodanu i Moeringen w Szwajcaryi.
Pierwszy z tych okresów, reprezentowany przez kurhany i grobowce Cevenneńskie, ma oznaczać przejście od kamienia do bronzu, ostatni - przejście od bronzu do żelaza, drugi zaś czyli pośredni ma oznaczać to, co inni nazywają złotym wiekiem bronzu.
Na miejsce tego, od samego początku bardzo krytykowanego podziału, Mortillet postawił inny podział nie mniej wszakże od tego niedokładny. Dzieli on epokę bronzu na dwa okresy: morżyjski, od m. Morges, miejscowości, położonej niedaleko Lozanny i jeziora Genewskiego, oraz okres larnodyjski (od Larnaud, Jura). Do pierwszego z tych dwóch najdawniejszego - miałoby się odnosić sypanie ostatnich kurhanów i urządzenie pewnej ilości palafittów. Przedmioty, znamionujące pierwszy ten okres, morżyjski, mają być bardzo różne od przedmiotów okresu larnodyjskiego; siekierki morżyjskie mają mieć wygląd więcej pierwotny, aniżeli siekierki larnodyjskie. Zamiast otworu t. j. wydrążenia wewnątrz siekierki, albo zamiast zewnętrznych nacięć po obu stronach siekierki, w które ma wchodzić siekierzysko, siekierki morżyjskie miały być początkowo o brzegach równych, później zaś o tylnej części opatrzonej rzemieniem, podtrzymującym siekierzysko i zabezpieczającym je od pęknięcia. Same nawet miecze miały być daleko krótsze i daleko mniej urozmaicone w okresie morżyjskim, aniżeli w okresie larnodyjskim.
Powyższy podział mógłby być bardzo genjalny i wybornie mógłby służyć za podstawę do klasyfikacyi zbiorów archeologicznych, ale ze stanowiska chronologicznego jest nie mniej dowolny, jak wszystkie inne jemu podobne.
Obrońcy jego na poparcie swego zdania robią uwagę, że w wykopaliskach archeologicznych przedmioty pewnego porządku rzadko widzieć się dają pomieszane z przedmiotami innego porządku. Ale okoliczność ta tłómaczy się poprostu wielką odległością miejsca, a nadewszystko rozmaitością upodobań i sposobu wyrobu ówczesnych metalurgów.
Za podstawę podziału chronologicznego nie powinna służyć delikatność albo grubość wyrobu przedmiotów archeologicznych. Musiały być już wtedy, podobnie jak są dziś, towary na rozmaite ceny. Pewne warsztaty wyrabiały tylko przedmioty zwykłe i grube, a inne-więcej staranne i delikatne.
Zresztą fakta nie zgadzają się z projektowanym przez Mortillet'a podziałem. Dosyć często, naprzykład, siekierki z zewnątrz nacinane (à aillerons), które zdaniem Mortillet'a mają cechować okres larnodyjski, odnajdują się razem z wyrobami morżyjskimi. To też nie dziwimy się wcale, gdy widzimy pana Mortilleta przebierającego chętnie w rozmaitych systemach, porzucającego wreszcie z taka samą łatwością ten system, jak porzucił bardzo słusznie zresztą - swój poprzedni podział na mniemaną epokę odlewu i kucia (fondeurs i marteleurs), przeciw której walczyły wszystkie dane historyczne i wszystkie tradycye metalurgiczne.
Inni archeologowie podawali inny podział, jeszcze więcej skomplikowany.
W Anglii John Ewans, opierając się również na kształtach siekierek, ustanowił trzy okresy epoki bronzu. Pewien duński archeolog, Oskar Montellius, zaproponował aż sześć takich okresów dla Danii, a zawsze wyłącznie na tej podstawie, że ten albo ów przedmiot nie spotyka się zazwyczaj po różnych wykopaliskach. (Materiaux pour l'histoire de l'homme 1885. p. III). Tak rozumując, musieliby przyszli archeologowie przepuścić tyleż podziałów rzekomo chronologicznych we współczesnym nam przemyśle, w którym przecież ułatwione dziś komunikacye dążą do zaprowadzenia jednolitości. Ponieważ każdy niemal fabrykant ma swój własny sposób wyrabiania produktów, ponieważ każda rodzina posiada odmienne sprzęty względnie do swej zamożności, ponieważ umeblowanie domu biedaka jest inne aniżeli bogatego, wnosićby stąd należało, idąc za powyższym sposobem rozumowania, że tyle było następujących po sobie epok przemysłu, ile rodzajów rzemiósł i sposobów ich prowadzenia.
Zapewne, nic nie dowodzi, aby rzeczy w przeszłości nie układały się w takim porządku, jak chcą niektórzy, ale też nic nie przeszkadza, aby przeciwny tamtemu porządek był prawdziwy, to znaczy, aby wyroby z bronzu najgrubsze nie były też najpóźniejsze czyli najnowsze. Owszem, możnaby nawet utrzymywać, że ten ostatni porządek jest prawdopodobniejszy, a to z następującej przyczyny.
Wyroby z bronzu były sprowadzane do Galii i całej zachodniej Europy z zewnątrz; pierwsze tego rodzaju przedmioty, które tam doszły, były wykonane w odległych krajach po za granicami zachodniej Europy, przez majstrów w swoim zawodzie uzdolnionych. Później zaś, przeciwnie, każdy kraj wyrabiał u siebie potrzebne przedmioty z bronzu: dowodem są bardzo liczne modele odlewnicze tu i ówdzie odnajdywane. Rozumie się zaś, że wyroby przemysłu miejscowego musiały być daleko niedoskonalsze od wyrobów zagranicznych, fenickich czy też innych. Rzeczywiście, najlepiej byłoby uznać swą nieudolność w oznaczeniu odnośnego wieku przedmiotów z bronzu, przechowywanych po naszych muzeach. Dosyć nam wiedzieć, że była kiedyś epoka bronzu, t. j. epoka, w której obok kamienia używano wyłącznie tego metalu w potrzebach domowych. Dalej posuwać wymagania znaczyłoby tyle, co wpadać w doktryneryę i ułatwiać krytykę tym, którzy widzą w archeologii tylko zbiór teoryi i hypotez, zawieszonych w powietrzu, bez żadnej realnej podstawy.
Data i czas trwania epoki bronzu oznacza się fenickiem pochodzeniem tego metalu. Nie będzie bez korzyści dorzucić słów paru do tego, co się już wyżej powiedziało w tej sprawie.
Daty rzeczonej nie należy mieszać z datą oddzielnych przedmiotów z bronzu, wchodzących w skład naszych zbiorów archeologicznych, bo wielka część tych przedmiotów pochodzi z różnych czasów. Jedno, nad czem wartoby się z tego stanowiska zastanowić, byłyby miecze, sztylety i w ogóle broń zaczepna. Ta, istotnie, zdaje się nie należeć do żadnej prawdziwie historycznej cywilizacyi.
Zdaje się być pewnem, że rzymskie miecze robione były z żelaza, przynajmniej od początku drugiego wieku przed Chr. Broń, wyrobiona z bronzu, nie spotyka się zazwyczaj razem z przedmiotami rzymskimi. I tu jednak mamy dwa do zaznaczenia wyjątki. W torfowisku w Heilly, niedaleko Abbeville, w 1801 r. znaleziono miecz z bronzu, razem ze szkieletami człowieka i konia oraz czterema sztukami rzymskiej monety o twarzy cesarza Karakalli. Również w pobliżu Abbeville, w Picquigny, znaleziono podobnyż miecz bronzowy, do którego były przymocowane monety rzymskie z wyobrażeniem cesarza Maksencyusza.
Błędnem więc jest mniemanie, jakoby nigdy nie znajdowano broni z bronzu razem z przedmiotami rzymskimi. Trzeba wszakże przyznać, że tego rodzaju wykopaliska są rzadkie. Gdyby rzymianie używali mieczów z bronzu, więcejby ich zajdować się powinno u nich, aniżeli gdzieindziej; tymczasem zdaje się że w całych Włoszech znaleziono ich zaledwie sześć, podczas gdy w Irlandyi i w Danii, dokąd rzymianie nigdy nie dotarli, znajdują się ich setki.
Innym dowodem, że rzymianie używali mieczów z żelaza, jest sama łacińska nazwa tego metalu, będąca w ówczesnym języku rzymskim synonimem miecza.
Wreszcie skład pierwiastków bronzu rzymskiego był inny, aniżeli gallijskiego. Analiza wykazała w nim domieszkę ołowiu. Przeciwnie zaś gallijskie miecze wykopaliskowe, jak wszystkie w ogóle przedmioty, odnoszące się do epoki bronzu, zawierają tylko mieszaninę miedzi i cyny. A przeto pomieszanie przedmiotów jednej i drugiej epoki staje się niemożliwem. Dodajmy jeszcze na korzyść względnej starożytności epoki bronzu, że ornamentacye na broni, odnoszącej się do tej epoki, nie mają wcale charakteru rzymskiego, ani też żadnych napisów nie noszą, jak się to często dzieje z bronią żelazną. Znamy tu tylko jeden wyjątek: Siekierka bronzowa, złożona w muzeum Kirchera w Rzymie, nosi na sobie jakieś pismo, którego nie można było odczytać. (Ob. Lubbock. „L'homme préhistorique” p. 41). Zresztą nie trzeba także zapominać, że wyrób takich siekierek przetrwał epokę bronzu.
Jeżeli miecze bronzowe nie są rzymskiego pochodzenia, to nie można ich także przypisywać właściwym Gallom, t. j. tym tłumom przybyszów, co około IV w. przed Chr. wtargnęli do kraju, który później nazwali swojem imieniem; ci bowiem posiadali długie miecze żelazne. Nic więcej przeto nie pozostaje, tylko przypisać je poprzednikom Gallów, Celtom, którzy znów niewątpliwie, jakieśmy widzieli, zawdzięczali je handlowi fenickiemu, chyba że wyrób ich bywał dziełem koczującej grupy ludzi, w rodzaju dzisiejszych cyganów. (Batailiard. Compte rendu du congré international d'archeologie préhistorique de Buda.-Pesth).
Ze wszystkich też opinii najprawdopodobniejsza będzie niewątpliwie ta, co używanie, a może i początek broni z bronzu przypisuje Celtom. Ona to doskonale tłómaczy obecność tej broni w kurhanach, w podziemnych przejściach, w pomnikach, których pochodzenie kiedyś niesłusznie wydarto Celtom, a obecnie zwrócić im musiano, nie umiejąc sobie z niemi poradzić.
Ta również opinja wyjaśnia, dlaczego ta broń w takiej obfitości spotyka się w krajach czysto celtyckich, jak Irlandya i zachodnia część Francyi; boć to przecież bardzo naturalne, że ten przemysł musiał się dłużej utrzymywać w tych krajach, aniżeli w innych.
Także i trwałością wyrobu starożytnych sprzętów tłómaczy się dziwne pomięszanie bronzu, żelaza i monety rzymskiej w wykopaliskach. Nie trudno pojąć, że Celtowie, Gallowie i Rzymianie, żyjąc obok siebie, wiele rzeczy od siebie wzajem przyjmowali, nie zrzekając się przecież tem samem własnego charakterystycznego przemysłu. Stąd wynika, że nie każdy przedmiot z bronzu, musi pochodzić tem samem z epoki bronzu, to jest z epoki wcześniejszej od wprowadzenia żelaza w codzienne użycie. Owszem, nawet trzeba przypuszczać, że większość przedmiotów tego rodzaju - zwłaszcza przedmioty zbytku - są późniejszego pochodzenia; wystarcza jednak, by jakaś ich część była wcześniejsza, żeby epokę bronzu można było postawić w szeregu epok przedhistorycznych. Można przypuszczać, że epoka bronzu zaczęła się około XII w. przed Chrystusem, gdyż do tego czasu odnosić się zdają pierwsze kupieckie stosunki Fenicyan z Europą. Rozumie się, że w podobnej materyi trudno o ścisłość historyczną. Lepiej za to da się oznaczyć koniec epoki bronzu, który położyć trzeba na IV wiek przed Chr., jeżeli to prawda, za czem wszystko przemawia, iż żelazo przez Gallów zostało wprowadzone do ziem gallijskich i do Europy zachodniej. W Anglii epokę bronzu trzebaby jeszcze bardziej przedłużyć, może aż do najazdu tego kraju przez Rzymian. Co się tyczy Danii i Skandynawii, to przypuszczają powszechnie, iż wprowadzenie żelaza nie sięga tam dalej nad drugi wiek ery chrześcijańskiej.
Powyższe dane historyczne poprzeć można archeologicznemi odkryciami, należycie rozumianemi i tłómaczonemi.
Przytoczymy tu z nich tylko jedno najdokładniejsze i najwięcej znaczące.
Przy budowie nowego kanału wodnego S. Nazarego, znaleziono między r. 1874 a 1876 liczne przedmioty z kamienia i z bronzu w głębokości 8 metrów 50, do 10 metrów 50, a zaś na głębokości 6 metrów szczątki rzymskie i monetę Tetrica (268 275 r.)
Pokład wyższy 6 metrów gruby, dla utworzenia się swego potrzebował tysiąca sześciuset lat. Przypuszczając tedy, że niższa część osadu formowała się tak samo powolnie jak wyższa, to na zasadzie zwykłego rachunku proporcyi przychodzi się do wniosku, że tworzenie się archeologicznego osadu odnieść trzeba do czasu od X do IV w. przed Chr.
Można wprawdzie powątpiewać, czy namulenie bywało zawsze jednakowe, lecz dzięki szczególnej okoliczności łatwo było sprawdzić powyższe obrachowanie, obliczając słoje ziemne niesłychanie cienkie i widocznie coroczne, a stanowiące osad z nawodnienia; metoda ta wykazała ten sam rezultat. Zaprawdę, żaden przedhistoryczny chronometr nie przedstawia tylu gwarancyi, co ten; przeto też bez obawy można przyjąć cyfry, które wskazuje. Otóż cyfry te dziwnie się zgadzają z temi, któreśmy poprzednio, wsparci na fenickiem pochodzeniu bronzu wskazali. (Więcej szczegółów o chronometrze z Saint-Nazaire ob. Controverse. t. I. str. 595).
Na zakończenie jeszcze słowo w odpowiedzi na pytanie, dla czego w narzędziach, służących niegdyś człowiekowi, inne metale wyprzedził bronz-metal nie czysty, bo złożony z miedzi i z cyny?
Odpowiedź nie trudna, jeżeli mowa o samych Europejczykach: mianowicie ta, że oni otrzymywali już wyrobione i gotowe metale z rąk Wschodu, prawdopodobnie z rąk Fenicyan, a ci posługiwali się wyłącznie tylko bronzem. Ale skąd wschodnie ludy przyszły do znajomości pierwiastków składowych tego metalu? Rozumie się nie mogli oni wynaleść bronzu, zanim nie wynaleźli jego części składowych: żelaza i cyny, gdyż jak wiadomo nie ma rudy mineralnej, któraby łączyła w sobie te dwa metale w wymaganym stosunku. Otóż to pewna, że miedź powinna była bardzo wcześnie w każdym razie napewno po złocie - zwrócić uwagę człowieka swym połyskiem, tembardziej że jest dosyć pospolita i spotyka się często w stanie rodzimym czyli kruszcowym. Miedź ta była z pewnością używana przed bronzem. Spotykano ją też pomiędzy najstarożytniejszymi wyrobami azyatyckiego przemysłu, szczególnie w Hissarliku, w przypuszczalnem miejscu Troi starożytnej, w Chaldei i w Assyryi. W każdym razie, panowanie jej widocznie było krótkotrwałe.
Wkrótce gęstością swej rudy zwróciła z kolei na siebie uwagę cyna, choć mało rozpowszechniona a na wejrzenie przyćmiona i bez blasku. Powzięto myśl pomięszania obu tych metalów i stwierdzono wreszcie nieoszacowane przymioty wytworu z tej mięszaniny. Bronz twardszy i odporniejszy aniżeli miedź, między innemi posiada i tę wyższość, że topi się przy mniejszem gorącu i odlewać się daje z większą łatwością.
Co do żelaza, które nam dziś wydaje się tak bardzo nieodzownem, to prawdopodobnie poznano je nie wcześniej, jak dopiero po miedzi i bronzie. Przypuszczenie to nie trudno uwzględnić, gdy się wspomni, iż żelazo nie spotyka się w naturze inaczej jak w rudzie, tj. pomieszane z innemi ciałami. Ale co więcej zastanawia, to, że ono raz poznane, nie potrafiło wyrugować z użycia bronzu. Prawdopodobnie aż do czasów rzymskich nie umiano mu nadać tej odporności i trwałości, które stanowią całą jego wartość. Niezaprzeczenie też nie umiano go dostatecznie ocenić w starożytności. Gdy go kiedy używano, to tylko w grubych wyrobach. Bronz pozostawał poszukiwanym metalem do wyrobu przedmiotów sztuki i przepychu. Gdy się nadto zauważy, że bronz - nie tak jak żelazo - z trudnością się oksyduje, to nie zadziwi nikogo ta obfitość bronzu w wykopaliskach archeologicznych i to poważne miejsce, jakie on zajmuje w dzisiejszych zbiorach.
Widzimy więc, że można się zgodzić na epokę bronzu, nie będąc przecież zmuszonym tem samem do przekraczania granic tradycyjnej chronologii.
Po za tą epoką, która naszem zdaniem, przypada jednocześnie z epoką kamienia gładzonego, jest jeszcze, co prawda, epoka paleolityczna, czyli epoka kamienia łupanego, sama jedna stanowiąca epokę kamienia, ale jeżeli się o jej trwaniu sądzić będzie z trwania epoki następnej oraz z ilości odnoszących się do niej stacyi, to aż nadto będzie dla niej miejsca w okresie tych siedmiu czy ośmiu tysięcy lat, które nam wskazuje podanie. A zatem i tu, jak w większości wypadków, trzeba zawrócić do starej nauki, tak niebacznie i lekkomyślnie a gwałtownie potępionej przez nowatorów młodej szkoły przedhistorycznej.
(Hamard). X. W. S.