AGNI.

AGNI, w religii Wedów oznacza bożka ognia lub też sam ogień. Emil Burnouf w książce swej p. t. „La science des religious" utrzymuje, że ewangeliczne Agnus Dei jest niczem więcej, jak tylko owym Agni wedyjskiem, a Chrystus Pan jest bożkiem ognia Wedów. Całe dowodzenie jego opiera się na podobieństwie wyrazów. „Czyż to nie widoczne, pyta on, że Agnus jest słowem Agni z końcówką łacińską?" Odpowiedź na tę niedorzeczność wcale nie trudna. W istocie bowiem między Chrystusem a bożkiem indyjskim niema pod żadnym względem najmniejszego podobieństwa. Agni bowiem w Wedach nie jest żadną osobą ani też nie istnieje niezależnie od pierwiastku ognia, lecz jest to po prostu ogień, ukazujący się na ołtarzu lub też w obłokach, i zostający bogiem. A jeśli Wedy mówią o jego „narodzinach," to tylko dla tego, że chcą metaforycznie wyrazić wybuch płomienia; metafora zaś ta jest zawsze zrozumiała i stosuje się tylko do pierwiastku materyalnego. Agni jest ogniem materyalnym, dającym życie wszelkiej istocie.

Całe zatem rzekome podobieństwo obraca się około dwóch wyrazów Agni i Agnus.

Zauważymy przedewszystkiem, że wyraz Agni jest pospolitą nazwą, oznaczającą ogień, nie zaś jakiemś mataforycznem imieniem; jest to łacińskie ignis, a starosłowiańskie ogni. Agnus Dei zaś to Baranek Boży, który ofiarą i poświęceniem swojem gładzi grzechy świata. Otrzymał zaś tę nazwę dla tego, że figurą Jego niegdyś był baranek wielkanocny i że został ofiarowany, podług wyrażenia Izajasza, jako baranek bez skargi: „Ofiarowan jest, iż sam chciał, a nie otworzył ust swoich... jako baranek..." (Iz. LIII, 7).

Figura zatem Baranka Bożego została zaczerpnięta z księgi Rodzaju i z księgi Izajasza proroka, nie zaś ze świętych hymnów indyjskich.

Te niezaprzeczone fakta byłyby mogły dostatecznie ustrzedz Burnoufa od tak wielkiego błędu! Ale więcej mamy podobnych dowodów. Jan Chrzciciel i ci wszyscy, którzy pierwsi nadali Jezusowi tytuł Baranka Bożego, mówili po hebrajsku, nie zaś po łacinie. Nazwali Go zatem Kar, nie zaś Agnus. A następnie, czyż można wymyślić coś bardziej nad to niemądrego? Boć uważmy tylko dobrze. Zdaniem Burnoufa, uczniowie czy też wynalazcy Chrystusa, gdy Go już zrobili ewangelicznym prorokiem, umyślili Go nazwać Barankiem Bożym na pamiątkę, czy też na cześć bożka ognia, sławionego w starożytnych pieśniach indyjskich. Ależ jak mogła myśl podobna przyjść im do głowy? W jakimże celu uczynili oni to nie pojęte zestawienie Chrystusa z indyjskim Agni. Skądżeż znali tego bożka indyjskiego? Burnouf twierdzi, że cześć Agni została zaprowadzona wśród chrześcijan przez jakieś tajemne, rozpowszechnione na Wschodzie, stowarzyszenie, które pokryjomu rozsiewało swoje nauki. Ale nie mówi gdzie i kiedy istniało podobne stowarzyszenie ani też jakie pozostawiło ślady swego istnienia.

Emil Burnouf i jego zwolennicy utrzymują jeszcze, że chrześcijanie czczą ogień i że cześć tę zapożyczyli od czci Agni. Jako dowód przytacza kilka wyjątków z modlitwy, przeznaczonej przoz Kościół na dzień Wielkiej Soboty, i dodaje, że czytając tę modlitwę, możnaby sądzić, iż się ma przed oczyma stronicę hymnów na cześć Agni. Zobaczmy więc na czem się opiera to jego zdanie.

W czasie nabożeństwa, poprzedzającego Mszę Wielko-Sobotnią, kapłan błogosławi świecę, przeznaczoną do umieszczenia na boku ołtarza i mającą być zapalaną w czasie nabożeństwa aż do Wniebowstąpienia Pańskiego. Do świecy tej zwanej inaczej paschałem, przymocowywa kapłan w kształcie krzyża pięć gran kadzidła.

Jasne samo przez się znaczenie tej ceremonii i tych emblematów, jeszcze dokładniej określa modlitwa na Wielką Sobotę przepisana, i to określa tak wyraźnie, że najmniejszej nie pozostawia wątpliwości co do znaczenia rzeczonej ceremonii kościelnej. Symbolizm ów przywodzi nam na pamięć Chrystusa zmartwychwstałego, ślady pięciu ran noszącego na ciele, ukazującego się od czasu do czasu uczniom swoim, a nakoniec niknącego zupełnie i wznoszącego się do nieba w dzień Wniebowstąpienia. Otóż podług Burnoufa, ceremonja ta zapożyczona jest z kultu Agni, a nawet same wyrazy mszału, czytane dnia tego, przypominają hymny wedyjskie. Przytoczymy tu kilka charakterystycznych ustępów tych hymnów, a następnie, dla porównania podamy modlitwę Wielkosobotnią, i niech sam czytelnik osądzi, jaka jest wartość zarzutu podnoszonego przez Burnoufa.

W pierwszym hymnie: poczęcie Agni jest przedstawione na podobieństwo poczęcia dziecka: dwa kawałki drzewa, są to rodzice Agni 1. „Oto nasienie wyższe, do zapłodnienia zdolne! przynieście niewiastę, uczynimy Agni jak za dni dawnych. Bóg, który zna wszystkie istoty, mieści się w dwóch drewnach, jak owoc dobrze umieszczony w żywocie płodnych matek. Agni winien być czczony codziennie przez ludzi czuwających, zaopatrzonych w ofiary. Na rozłożone to niewieście drzewo przynieście inne. Począwszy, porodzi ono tego (boga) męża. Ten bóg jaśniejący, światłem przyozdobiony, syn modlitwy, narodził się w skutek tego aktu cudownego. Kładziemy cię, o Agni, na pępku ziemi, abyś nosił nasze ofiary. Wydajcie, o ludzie, mędrca, któryby w błąd nie wprowadzał nikogo, -rozumnego, nieśmiertelnego, główny, bardzo zbawienny sztandar ofiary." (Rig. Ved. II, 23). „Narodził się on jako człowiek, ów najgodniejszy ofiarnik, który we wszystkiem słucha tego, kto mu jest życzliwy. Bogactwa niech służą temu, kto pragnie chwały tego boga! Niech on nas broni przed gniewem wielkiego boga Waruny."

„Ofiarą swoją rozweselcie boga, który zna wszystkie istoty; uczcijcie Agni ofiarami i libacyami, tego boga kochanego, świetnego, niebios kapłana. Noc i zorza wydają na cześć jego okrzyki radości; przebija on obłoki, a promieniami swych oczu niebo i ziemię ogląda. Daj, niech nam przyświecają, o Agni, bogactwa obfite; nczyń nam litościwemi niebo i ziemię, a bogom uczyń przyjemną ofiarę naszą. Daj nam tysiączne obfite dobra; otwórz nam skarby." (І, 2).

„Ty jesteś, o Agni, Indrą, przywódcą mężów walecznych; ty jesteś Wisznu czcigodny, o krokach olbrzymich; tyś król Waruna, stróż prawa, i Mitra, podziwu i chwały godny. Jak Twasztar, dajesz siłę wyznawcy twemu; ty jesteś Rudra, duch niebios podniosły, ty jesteś wszystkim bogom równy. Ty jesteś im podobny, o Agni, potęgą równy, a nawet większy, ty ich wszystkich przewyższasz; ty napełniasz niebo i ziemię.“ (II, 1).

Agni narodził się w niebie, zstępuje na ziemię, a obcując z ludźmi przez Bhrigów, stara się ustawicznie wznieść ponownie do miejsca swego pochodzenia; rzuca się tam z zapałem, w okamgnieniu unosi go rydwan świetny i o jasnych barwach rumaki rącze." (II, 8, 1, 10, 2).

Agni jest najmędrszy, zna on wszystkie istoty; daje rozum i mądrość; udziela wszystkiego dobra śmiertelnym; daje im skarby, stada bydła, konie, deszcz, pożywienie. Syn mocy i nieskończonej potęgi, daje zwycięztwo walczącym. Jest on głową nieba a pępkiem ziemi. Jak promienie skupione są w słońcu, tak skarby w Agni. O Agni, który jesteś dla wszystkich ludzi, wielkość twoja przewyższa wielkość niebios. Skutkiem zwycięzkiej bitwy dałeś bogom swobodne przestrzenie. Jak Indra zwyciężyłeś nieprzyjaciela bogów, zabiłeś Dasyu, upokorzyłeś jego sztandary, rozćwiertowałeś wydziercę dóbr." (Patrz 1, 27, 7-11. 1, 59,2-5. 1. 8, 1, 10-2).

Oto krótki rzut oka na istotę Agni i na cześć mu oddawaną. Obaczmy teraz, jakie są ceremonije i modlitwy katolickie, które dały powód do powyższego zarzntu. Nabożeństwo Wielko-Sobotnie rozpoczyna się od poświęcenia nowego ognia; kleryk mniejszych święceń krzesze z krzemienia iskry ognia na węgle drzewne i takowe rozżarza, poczem kapłan przystępuje do święcenia ognia. Oto są wyrazy, które przy tem wymawia:

„Boże, któryś przez Syna Twego, ów węgielny kamień świata, ogień jasności swojej wiernym udzielił, poświęć ten z kamienia dla naszego użytku wydobyty nowy ogień i spraw, byśmy przez te święta Wielkanocne tak byli niebieskiemi pragnieniami zapaleni, iżbyśmy na gody wiecznej jasności czystem sercem przybyć mogli. „Panie Boże, Ojcze wszechmogący, światło niegasnące, Stwórco wszelkiego światła, błogosław to światło, poświęcone i błogosławione przez Ciebie, któryś wszystek świat oświecił, abyśmy byli tem światłem rozpaleni i ogniem jasności Twojej oświeceni, a jako oświeciłeś Mojżesza wychodzącego z Egiptu, tak oświeć serca i zmysły nasze, abyśmy do życia i światła wiecznego przyjść zasłużyli." „Panie święty, Ojcze wszechmocny, wieczny Boże, racz nam błogosławiącym ten ogień w imie twoje, i jednorodzonego Syna Twego a Pana naszego Jezusa Chrystusa i Ducha Świętego dopomódz; wspomóż nas przeciw ognistym pociskom nieprzyjaciela i oświeć nas Twą łaską niebieską."

Tu następuje długi śpiew, z którego zacytujemy wyjątki odnoszące się do ognia: „Niech się weseli z radości anielska niebios rzesza... i za takiego Króla (Jezusa Chrystusa) zwycięztwo, niech się rozlega trąba zbawienia! Niech się raduje i ziemia, takiem światłem promieniejąca, wiecznego Króla jasnością oświecona i niech obaczy, że znikły świata ciemności! Niech się również raduje i święta Matka, Kościół, przyozdobiony jasnością takiego światła. “

„Rzecz zaprawdę godziwa i sprawiedliwa całem sercem i całą duszą głosić niewidzialnego Boga Ojca wszechmogącego i Syna Jego jednorodzonego, Pana naszego Jezusa Chrystusa, który za nas się ofiarował. To są bowiem święta Wielkanocne, podczas których ofiarował się ten prawdziwy Baranek paschalny. Ta bowiem jest noc, kiedyś o Boże, suchą nogą przez morze Czerwone przeprowadził ojców naszych, synów Izraelskich, wybawionych z Egiptu. Ta zatem jest noc, kiedy słup światła rozproszył ciemności grzechów. Ta noc jest, która łasce i świętości ponownie oddała po całym świecie wierzących w Chrystusa, uwolnionych od zbrodni świata i od ciemności grzechu. Ta to noc, która oglądała Chrystusa, kiedy zerwawszy więzy śmierci, zwycięzko wstępował do nieba, gdy został Syn Boży oswobodzony, by sługę wybawił. Ta to noc, o której powiedziano: noc będzie oświecona jako dzień... To zatem święcenie tej nocy rozprasza zbrodnie, gładzi błędy, grzesznym przywraca niewinność, a radość strapionym. O błogosławiona ta noc, w której niebo łączy się z ziemią, a Bóg z człowiekiem! Spraw, Panie, aby ten paschał na cześć Twoją poświęcony, służył ku rozproszeniu ciemności tej nocy; niechaj się on pali aż do owej jutrzenki, która będzie (stworzona przez tego), który powróciwszy z otchłani, oświecił rodzaj ludzki. „Błogosław więc nas, Panie, zasłaniaj nas i prowadź do życia wiecznego."

Nie będziemy dłużej nadużywali cierpliwości czytelnika przytaczaniem dowodów przekonywających, że pojęcia chrześcijańskie nie mają nic wspólnego z pojęciami Wedów. Albowiem przy czytaniu powyższych wyciągów łatwo dostrzedz, że nie tylko nie mogły pojęcia Wedów wytworzyć pojęć chrześcijańskich, i dziś nie mają z nimi najmniejszego stosunku, ale owszem pojęcia te pozostają względem siebie na dwóch przeciwległych biegunach myśli ludzkiej.

W Wedach ogień jest bogiem, którego proszą, którego wzywają, i od którego oczekują wszystkiego dobra. Akty zatem, których on jest przedmiotem, stanowią prawdziwy kult czci i błagania. Jeśli wytwarzają ogień, to dla tego, by zrodził sobie boga.

We mszale zaś rzymskim ogień jest żywiołem materyalnym, stworzeniem bożem, poświęconem swemu Stwórcy dla przypomnienia zależności człowieka od Niego i używanem jako symbol jasności duszy cnotliwej, jako symbol oświecenia wiernego rozumu, chwały Boga i szczęścia wybranych; symbol przeciwstawiony ciemnościom, które wyobrażają nieświadomość, grzech i śmierć wieczną. Podkreśliliśmy odnośne ustępy, w przytoczonej modlitwie kościelnej, a zatem zbyteczna byłaby rzecz do nich powracać.

Ogień, poświęcany w dzień Wielkosobotni, jest ogniem nowym, roznieconym w myśl tej biblijnej zasady, że Bóg miłuje pierwociny wszelkich dóbr ziemskich, ogień ten jest nowym symbolem prawa pierwszeństwa, jakie posiada Bóg do uczuć serca ludzkiego, oraz symbolem najwyższego panowania Boga nad wszystkiem. (Patrz między innemi: Exod. 23, 19; 24, -26, - Levit. 23, 10, -Deut. 18, 4. etc.).

Jak mógł tego nie zauważyć Burnouf, ten, który przywiązuje tyle znaczenia do dwóch kawałków drzewa, rodzących ogień u Aryjczyków, że katolicki rytuał przepisuje krzesać iskrę ognia nie z drzewa, lecz z krzemienia, i nie w nasienie drzewne (Arani), lecz na węgle? Już to samo byłoby dostateczną przestrogą dla odważnego mytologa, by nie zestawiał dwóch rytuałów i dwóch doktryn tak bardzo ze sobą różnych? Lecz Burnouf nie widział nic prócz tego, co chciał widzieć. Nie słyszał on wcale o symbolizmie chrześcijańskim, który przecież jest poezyą ze wszystkich poezyi najczystszą i najwznioślejszą.

Kościół katolicki, rozumiejąc znaczenie sentencyj, że „droga przez przykazania jest długa, a przez przykłady krótka," że „nic bardziej nie porusza umysłu, jak to, co oczy widzą,“ stara się nauczać wiernych i przejmować ich umysły prawdami wiecznemi przez uprzytomnianie im prawd oderwanych w przedmiotach zewnętrznych. Tak np. świece zapalone na ołtarzu przypominają chrześcijaninowi miłość jaką winien Bogu, ten płomień miłości, którym serce jego pałać powinno, jak również tę władzą najwyższą, której wszelkie życie, wszelkie stworzenie bezwzględnie podlega. Świeca paschalna, oprócz znaczenia mistycznego, które zaznaczyliśmy wyżej, przypomina swym płomieniem, że Chrystus, którego ona jest godłem, przez swą naukę i przez swą łaskę jest światłością umysłów. Ogień nowy, jakeśmy to powiedzieli, jest godłem pierwocin, godłem najwyższego prawa Stwórcy nad stworzeniem; ogień ten oznacza przytem światło, rzucone na świat nauką Chrystusa, oznacza chwałę zmartwychwstałego Syna Bożego, nowy dzień łaski, rozjaśniony na świecie przez odkupienie człowieka, oznacza wreszcie chwałę Bożą i chwałę wybranych w niebie.

Atoli ogień ten nie jest bynajmniej przedmiotem jakiejkolwiek z naszej strony czci, w właściwem jej znaczeniu. Jest to poprostu stworzenie materyalne, służące do użytku ludzkiego i poświęcane Bogu dla duchowej korzyści człowieka, co wszystko najzupełniej usprawiedliwiają przytoczone powyżej sentencye. Wszystko to objaśnia powyższa wielkosobotnia modlitwa tak dokładnie, iż wszelkie na tym punkcie nieporozumienie poprostu wytłómaczyć się nie da. Burnouf nic nie chciał rozumieć w tych wzniosłych figurach, w które obfituje rytuał chrześcijański, a nawet naturę ich całkowicie zapoznał. Czyżby postępowanie takie było mimowolne? Pragnęłoby się w to wierzyć, choć się nie ma odwagi. Jakże bowiem przy dobrej wierze można wytłómaczyć owo oskarżanie katolickiego Kościoła bez najmniejszej do tego podstawy? Jakże można byłoby mieszać poświęcenie ognia Bogu ze czcią bożka - ognia, będącą najwyraźniejszem przeciwstawieniem owego wielkosobotniego aktu w kulcie katolickim? (Harlez). (Ob. X. dr. Pawlicki, „O początkach chrześcijaństwa." Kraków, 1884).

X. P. S.


Footnotes

  1. Porów. Burnouf. „La science des religions," str. 204-5; 221-225.